Największym rywalem w Formule 1 jest kolega z drużyny, jedyna osoba, która dysponuje takim samym sprzętem. Oczywiście, jeśli jest on również jedynym zagrożeniem w drodze do piedestału, rywalizacja łatwo może przemienić się w wojnę. Tak właśnie się stało, kiedy w latach 1988 i 1989 w jednej drużynie, w McLarenie, jeździli razem dwaj kierowcy pretendujący do miana najlepszego w historii. Ayrton Senna i Alain Prost prowadzili fascynującą rywalizację, jedną z najbardziej intensywnych w dziejach sportu zawodowego. Ich współzawodnictwo nie miało granic, ale miało swój środek. Był w nim człowiek o nazwisku Jo Ramirez.Senna i Ramirez
Ramirez jest człowiekiem wyścigów. Ten 57-letni Meksykanin związał się z Formułą 1 ponad trzydzieści lat temu, kiedy to został zaangażowany przez szefa drużyny Ferrari, Eugenio Dragoniego. Pod koniec lat 80. Ramirez, będąc już legendą tego sportu, został koordynatorem drużyny McLarena. Mało kto był w lepszej pozycji do obserwowania tego, co działo się między dwiema wojującymi stronami, niż on.
"Pamiętam, jak Ron Dennis próbował ściągnąć Ayrtona z Lotusa już rok wcześniej, ale nie udało mu się. Nie powiedziałbym, żeby Alain oczekiwał go z utęsknieniem, ale dobra reputacja Ayrtona nie przeszkadzała mu."

Witamy w McLarenie!Iskrzyło między nimi, według Ramireza, od samego początku. Do czasu ich pierwszego wspólnego testu, w końcu marca 1988 r., stosunki były już napięte, chociaż atmosferę rozluźniał nieco fakt, że McLaren-Honda był wtedy samochodem z zupełnie innego świata, niż reszta.

"Pierwszy raz Ayrton i Alain jeździli razem w przedsezonowym teście na torze Imola i już wtedy widać było animozje między nimi. Chodziło o takie rzeczy, jak na przykład, kto ma jako pierwszy jechać nowym samochodem. Ale to był niewiarygodny test, marzenie każdej ekipy projektantów i konstruktorów.
Przyjechaliśmy ostatniego dnia - inne ekipy były tam już od dwóch czy trzech dni. Do tego czasu najlepszy czas ledwo schodził poniżej 1' 29'', a nasi chłopcy od razu byli w środkowej strefie 1' 27''. Alain uważał to za niezręczną wręcz sytuację i mówił, że może prowadzić ten samochód jedną ręką! Byliśmy tak zdumieni, że kiedy Ron wrócił do fabryki i zebrał całą ekipę, oświadczył, że z takimi kierowcami i takim samochodem możemy wygrać wszystkie wyścigi."
To nie były czcze pogróżki. Naprawdę, gdyby nie Jean-Louis Schlesser, przez którego Senna nie ukończył wyścigu na Monzie, Ron Dennis miałby rację. Ostatecznie McLaren MP4/4-Honda zwyciężył w piętnastu wyścigach na szesnaście. Jednak to proroctwo nie tylko nie uspokoiło atmosfery w ekipie McLarena, ale jeszcze bardziej ją podgrzało i zintensyfikowało rywalizację między kierowcami.
"Od pierwszego razu, kiedy Ayrton jechał McLarenem, miał obsesję na punkcie Alaina. Chciał wiedzieć, ile ma skrzydła, jakie sprężyny i jakie opony. Za każdym razem, kiedy zjeżdżał do boksu, pierwszą rzeczą, o którą pytał, był czas osiągnięty przez Alaina. Nikt inny go nie obchodził. Alain był numerem jeden i nawet po zdobyciu mistrzostwa, pokonanie go było obsesją Ayrtona."
Prost, jak wspomina Ramirez, zawsze podchodził do tego chłodno i spokojnie. "Śmiał się. Ale szybko zorientował się, jak dużym zagrożeniem był dla niego Ayrton. Sądzę, że stało się to na Imoli, podczas drugiego wyścigu sezonu, pod koniec sesji kwalifikacyjnej... Alain zawsze wracał do ciężarówki i szybko się przebierał. Ayrton podchodził do tego bardziej metodycznie. Kiedy się przebierał, składał ubrania i odkładał je. Potem zawsze siedział w ciężarówce i jakby medytował. Pamiętam, jak wtedy Alain skończył się przebierać i jak miał już wychodzić z ciężarówki, zatrzymał się koło mnie - stałem tam i studiowałem czasy z sesji kwalifikacyjnej. Alain oparł się o szafkę, tyłem do Ayrtona, który siedział na podłodze, w głębi ciężarówki. Ayrton miał o wiele lepszy czas i Alain nie mógł zrozumieć, jakim cudem był aż tak szybki. Szepnął wtedy do mnie: `[przekleństwo], ale on jest szybki!` Ale Ayrton to usłyszał. Spojrzał na mnie i mrugnął okiem. Wtedy pomyślałem, OK, jest już w połowie drogi.
Potem było Monako i to oszałamiające okrążenie kwalifikacyjne Ayrtona. Alain był o całą sekundę szybszy niż ktokolwiek inny, a Ayrton pojechał półtorej sekundy szybciej od niego! To było niewiarygodne. Był niebezpiecznie szybki, ale również bardziej dokładny."
Potem, w wyścigu, Senna, jadąc ponad 50 sekund przed Prostem, wjechał w barierkę na zakręcie Portier, pokonywanym z prędkością 65 km/h - na 12 okrążeń przed końcem. To był najgorszy błąd w jego karierze, który też pokazał, co dla niego znaczy nazwisko Prost. Francuz źle wystartował i na 50 okrążeń utknął za Gerhardem Bergerem. Jak tylko go wyprzedził, ustanowił najszybsze okrążenie, a Senna, mimo ogromnej przewagi, jaką miał nad Prostem, dwa okrążenia później odpowiedział jeszcze szybszym. Ron Dennis natychmiast wszedł na linię i kazał Sennie zwolnić, jednak ten już nie ukończył następnego okrążenia.
"Ayrton poszedł do swego mieszkania i płakał" - wspomina Ramirez. "Nie odbierał telefonów. Kiedy wreszcie udało mi się z nim porozmawiać, około wpół do ósmej tego wieczoru, ciągle jeszcze płakał. Mówił: `Po prostu nie wiem, co się stało. Kierownica wypadła mi z rąk.` Chodzi jednak o to, że on i tak nigdy nie był dalej niż jakieś pół centymetra od tych barierek. Niewiarygodne."

Po tym wyścigu Prost miał 24 punkty, Senna tylko 9. Ale błąd z Monte Carlo nie wpłynął na jego szybkość. Zdobył pole position w pierwszych sześciu wyścigach sezonu 1988. Nikt nigdy nie zdobył siedmiu pod rząd, a następnym przystankiem była Francja - "domowe" Grand Prix Prosta, który był zdeterminowany, by tam zatrzymać Sennę.
"Alain wypracował świetny set-up na torze Paul Ricard. Myślę, że w ogóle podstawową różnicą między nimi było to, że Ayrton umiał szybko jeździć choćby furmanką, ale nie był tak dobry jak Prost w ustawianiu set-upu. Ayrton zawsze zmieniał drobne rzeczy - pół milimetra wysokości zawieszenia, pół stopnia więcej skrzydła itp. - rzeczy nie robiące większej różnicy.
We Francji Alain był bardzo zadowolony ze swojego samochodu niemal od początku drugiej sesji kwalifikacyjnej. Już wtedy wykręcił fantastyczny czas, po czym wysiadł z samochodu i przebrał się w dżinsy i podkoszulkę! Powiedział, że ktokolwiek zrobi lepszy czas, ten zasługuje na pole position i resztę sesji oglądał z
pitwall. To rozsierdziło Ayrtona, widać było, jak go to nakręca.
Alain zawsze umiał zaakceptować to, że Ayrton jest szybszy, ale nigdy odwrotnie. Jeśli chodziło o Ayrtona, to coś musiało być nietak z samochodem."

Stopniowo jednak, Senna powiększał swoją liczbę punktów, a zwycięstwo na Węgrzech zrównało go w punktacji z Prostem, co spowodowało napięcia wewnątrz teamu McLaren. Należy wszak pamiętać o tym, że Prost był kierowcą w tej ekipie od czterech lat i zdobył dla niej, do tego czasu, dwa tytuły mistrzowskie.
"Osobiście, byłem lojalny wobec Alaina", przyznaje Ramirez. "Naprwdę chciałem, by to on zwyciężył w 1988, poniważ wiedziałem, że Ayrton to gwiazda przyszłości i że ma jeszcze wiele lat przed sobą. Gdyby to Prost zdobył wtedy tytuł, może zdołalibyśmy utrzymać ich razem na dłużej."

Jednak zwycięzył Senna. Zrealizował wreszcie swoją ambicję, zdobywając tytuł w przedostatniej rundzie mistrzostw - GP Japonii (zobacz zdjęcie z podium).
Był to typowy, fascynujący występ. Ayrton wyszedł na pierwsze miejsce z czternastego, po tym, jak niemal zgasł mu samochód na starcie - starcie tak złym, że do pierwszego łuku niemal pobił go Sid Watkins w samochodzie medycznym.
Ramirez dodaje jednak: "Proszę nie zapominać, że chociaż Ayrton zdobył mistrzostwo, to Prost zgromadził 11 punktów więcej. Tego roku zmienił się bowiem system punktacji i Alain czuł się trochę oszukany [z szesnastu wyścigów liczyło się jedenaście najlepszych wyników - przyp. A.J.]."
Ale czy to nie irytowało również Senny? "O tak, bardzo!" A czy Prost nie dokuczał mu z tego powodu? "Tak, na pewno." A Ayrton, czy umiał się z tego śmiać? "Ostatecznie tak. To znaczy, dopiero kiedy się sprawdził przed samym sobą. Ale 1988 był fantastycznym rokiem i naprawdę, była wtedy między nimi zdrowa rywalizacja. Dopiero następnego roku wszystko się popsuło...

Katalizatorem było Grand Prix San Marino, druga runda eliminacji, gdzie Prost oskarżył Sennę o złamanie dżentelmeńskiej umowy.
"Postanowili nie ścigać się między sobą od startu do zakrętu Tosa (zobacz mapkę toru). Był to pomysł Ayrtona i uważam go za sensowny. Ktokolwiek z nich wystartowałby lepiej, ten miał utrzymać prowadzenie aż do Tosy, gdzie, dopiero po pokonaniu zakrętu, wyścig miał się między nimi rozpocząć. Ayrton wystartował lepiej, ale wtedy wydarzył się ten okropny wypadek Bergera przy Tamburello i wyścig przerwano.
Przed restartem znowu rozmawiali i zawarli tę samą umowę. Ale tym razem to Alain lepiej wystartował. Zbliżając się do Tosy, spojrzał w lusterko i zobaczył Ayrtona za sobą. Wtedy, kiedy wchodził w zakręt, Ayrton pojawił się obok. Alain musiał zrobić mu miejsce, żeby go nie uderzyć. Po prostu, nie mógł w to uwierzyć. Powiedział później, że gdyby się naprawdę ścigali, ustawiłby się na środku toru i nie zrobił miejsca.
Alain był wściekły. To mu zniszczyło wyścig. Ayrton wygrał z łatwością, a Alain po prostu nie mógł się skoncentrować. Pod koniec wyścigu wypadł z trasy [spin], co mu się nigdy nie zdarzało."
To wydarzenie było również ironią losu. Prost wrócił na tor, omijając jego część, dojechał jako drugi i nie zastosowano żadnej kary. Kiedy Senna, później, w Japonii zrobił to samo, został zdyskwalifikowany. Tytuł mistrzowski został zdecydowany tymi dwoma incydentami.
"Alain odmówił wzięcia udziału w konferencji prasowej po wyścigu w Imoli" - mówi Ramirez. "Powiedziałem mu, że powinien wziąć w niej udział, a on mi odpowiedział: `Nie ma mowy. Jastem taki wściekły. Cokolwiek tam powiem, będę później tego żałował.` Nie rozmawiał z nikim, także z Senną.

Jednak już chyba najwyższy czas posłuchać, co na ten temat mówi Ayrton: "Tak, była umowa, i to nie tylko na Imoli, także w innych wyścigach. To on zaproponował, jeszcze w poprzednim sezonie, by nie atakować w strefie hamowania przed pierwszym zakrętem, a ja się zgodziłem. Respektowaliśmy tę umowę, a potem, kiedy nasze stosunki popsuły się, przestaliśmy to robić. Tego roku jednak, po przerwie zimowej, wszystko między nami znowu było w porządku. Na Imoli przypomniałem sobie o umowie i spytałem: `Co robimy z pierwszym łukiem?` On odpowiedział: `To samo, co w 88.` (...) Nigdy nie zamierzałem złamać tej umowy, która mówiła, przypomnę, `nie wyprzedzamy w strefie hamowania przed pierwszym łukiem`. Moje wyprzedzenie rozpoczęło się slipstreamingiem na prostej, czyli o wiele przed strefą hamowania - było więc ewidentnie poza warunkami naszej umowy. Co miałem zrobić? Zahamować na prostej, bo jechałem szybciej od niego? (...)"
Ramirez pamięta, że "Ron długo rozmawiał z Ayrtonem i obwiniał go, choć niezbyt zdecydowanie. W pewnym sensie, nie mógł zrobić inaczej. Ostatecznie, Ron wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, że Ayrton miał podpisać kontrakt na 1990, a Alain nie..."
A jaka była atmosfera wewnątrz teamu?
"Wszyscy zastanawialiśmy się, co będzie dalej. Było to dla nas trudne. Ja miałem dobre stosunki z obydwoma i nie chciałem wziąć którejkolwiek ze stron.
Później prowadziliśmy jazdy testowe w Pembrey w Południowej Walii i tam Ron z nimi porozmawiał. Po rozmowie wszystko było znów w porządku.
Sądzę, że Ayrton przeprosił Alaina. Moim zdaniem, Ayrton, który przecież pokonał Alaina w 1988, nadal, w swej podświadomości, nie był do końca przekonany. Być może, kiedy zasiadł w samochodzie, jego podświadomość wzięła górę i zapomniał o umowie, zauważył okazję i po prostu ją wykorzystał."
Senna: "Co do przeprosin, to zostałem zmuszony przez Rona. Nie chciałem tego zrobić, bo nie uważałem tego za właściwe - dla mnie wszystko było w porządku. Głupio zrobiłem, przepraszając Prosta, bo to sugerowało, że zmieniłem zdanie co do koncepcji naszej umowy i co do mojego manewru. Prawda jest taka, że nigdy nie zmieniłem zdania. Przeprosiłem dla dobra zespołu, by uspokoić sytuację, a także dlatego, że zostałem do tego zmuszony. To wszystko było dla mnie krzywdzące."

"Przeprosiny" nie były szczere i nie doszło do odświeżenia atmosfery między oboma panami. Niedługo później Prost powiedział w wywiadzie dla francuskiej gazety L`Equipe: "Nie chcę wciągać McLarena w kłopoty, spowodowane zachowaniem Senny. McLaren był zawsze lojalny wobec mnie. Na poziomie"Od tego dnia w Monako wszystko jest między nami skończone" - Ayrton Senna technicznych dyskusji pozostaję do dyspozycji, ale jeśli chodzi o inne sprawy, to nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Dla mnie ważna jest uczciwość, a on uczciwy nie jest." Senna: "Kiedy przyjechałem do Monako wszyscy o tym [wywiadzie - A.J.] mówili. Jestem przekonany, że poprzez takie zachowanie Alain chciał mnie obciążyć, ukazać mnie jako winowajcę, innymi słowy, wywrzeć na mnie presję. Zdecydowałem, że nie zareaguję." Później jednak powiedział: "Od tego dnia w Monako wszystko jest między nami skończone. Nie chcę więcej o tym facecie słyszeć." W wyścigu Prosta zniszczył, wygrywając kwalifikację o ponad sekundę i prowadząc w niedzielę od startu do mety. Dwa tygodnie później, w Meksyku, pozostał konsekwentny: "Prost próbował ze mną rozmawiać. Odmówiłem. Nie chciałem wpaść w pułapkę. Nie chciałem z nim już nigdy gadać, nie interesowało mnie to." Zdobył swoje 33. pole position, zrównując się z Jimem Clarkiem i zwyciężył w wyścigu.

"Jeśli chodzi jednak o ekipy zajmujące się oboma samochodami," - kontynuuje Ramirez, "to nigdy nie było problemu. Prowadziliśmy przyjazną rywalizację. Dla nas sytuacja była absolutnie fantastyczna. Dwaj najlepsi kierowcy na świecie w najlepszym samochodzie. Przed każdym wyścigiem wszyscy wiedzieli, że na pewno wygra McLaren, ale nikt nie wiedział który. Nie było tak jak z Mansellem w supersamochodzie Williamsa i Patrese, który nigdy z Nigelem nawet nie powalczył. Naprawdę, byliśmy zachwyceni tym, że ich mieliśmy. Dostawaliśmy też niezłe premie!
Tak, czy inaczej, po Imoli '89 stało się jasne, że Alain nie zostaje w McLarenie na rok 1990. Poza problemem z Ayrtonem, zdawał sobie chyba sprawę z tego, że McLaren nie będzie wiecznie dysponował najlepszym samochodem i że jeśli miał pokonać Sennę, potrzebował lepszego samochodu niż ten, w którym będzie występował Brazylijczyk. Myślę, że zdał sobie sprawę z tego, że nie ma szans na pobicie go w takim samym samochodzie."
Senna był bezspornie szybszy, ale szczęście sprzyjało Prostowi, który zdobył tytuł w 1989 roku. Sennie przydarzały się usterki techniczne, co miało szczególne znaczenie we Francji i we Włoszech, gdzie Prost skorzystał z okazji i wziął maksimum punktów. W wyścigach, które Senna wygrywał, Prost musiał już tylko pilnować drugiej pozycji. Ostatnią szansą Ayrtona było wygranie trzech ostatnich wyścigów: Hiszpanii, Japonii i Australii. Zrobił to w Jerez, w Japonii zdobył pole position (wyprzedzając Prosta o 1,7 sek), ale fatalnie wystartował. Dogonił jednak swego kolegę z drużyny i na sześć okrążeń przed metą zaatakował, tuż przed wolną szykaną. Reszta jest znana (zobacz zdjęcie i film). Prost zamknął drzwi, doszło do kolizji obu McLarenów, Francuz wysiadł z samochodu, a Senna kontynuował i wygrał, ale później został zdyskwalifikowany za ominięcie szykany przy powrocie na tor, tracąc w ten sposób szansę na koronę.
"Chyba wszyscy wiedzą, że to była wina Alaina, ale to była walka o mistrzostwo w przedostatnim wyścigu sezonu" - mówi Ramirez. "Wiedział, że Ayrton jest szybszy, ale był zdeterminowany by bronić swej pozycji. Ayrton też nie zamierzał ustąpić...
Kiedy byli w jednej drużynie, a nawet wcześniej, Alain zawsze powtarzał, że jeśli Ayrton będzie szybszy, on zawsze otworzy drzwi. Ale wtedy, kiedy stawką było mistrzostwo, nie zamierzał tego zrobić. I nawet nie zamknął drzwi, on nimi po prostu trzasnął!
To był zdecydowanie najgorszy moment dla drużyny. Całkowicie zdominowaliśmy weekend, a wracaliśmy z niczym. To było okropne, czuliśmy się gorzko rozczarowani, oszukani. Ayrton wygrał wyścig, był najlepszy ze wszystkich i powinno to zostać uznane. Ron powiedział, że jeśli będzie trzeba, to będzie o to zwycięstwo walczył w sądach...
Alain popełnił tego dnia największy błąd swego życia. Powiedziałem mu: `Z twoim samochodem wszystko było w porządku. Wszystko. Nie było nawet zadrapania - powietrze we wszystkich gumach, przednie skrzydło, wszystko było na miejscu.` On odpowiedział: `Wiem, ale uderzenie było tak mocne, że aż kierownica wypadła mi z rąk i kiedy spojrzałem na jedno z kół, zauważyłem, że jest odchylone pod dużym kątem. Nie zdałem sobie jednak sprawy z tego, że drugie było skręcone pod takim samym! `
Senna zjeżdża do boksu po nowy nos samochodu, mijając właśnie wracającego do garażu ProstaAyrton musiał zjechać i wymienić uszkodzony nos samochodu, więc gdyby Alain pojechał dalej, wygrałby wyścig. Ayrton byłby drugi i Alain zostałby mistrzem [dzięki zwycięstwu na torze, a nie wskutek wątpliwej dyskwalifikacji rywala - przyp. A.J.] . Będzie o tym pamiętał do końca życia, gwarantuję."

Oczywiście, Senna czuł się pokrzywdzony i animozje się pogłębiły. W 1990 roku, kiedy Prost był już członkiem zespołu Ferrari, kierowcy ci kompletnie się ignorowali. Nawet nie siadali koło siebie na konferencjach prasowych. Ciekawa sytuacja miała jednak miejsce po Grand Prix Włoch, wyścigu wygranym przez Sennę (Prost był drugi, a Gerhard Berger, nowy kierowca McLarena - trzeci). Mimo to, podczas konferencji prasowej zwycięzców, w środku, jako "bufor", siedział Austriak ("normalnie" w środku powinien siedzieć Senna, tak, jak na podium). Berger, nie pytany, zaczął opowiadać o wyścigu, o doborze opon itd., po czym wstał i wyszedł! Przy stole pozostali dwaj wrogowie, którzy, jak się wtedy mówiło, od prawie roku nie wymienili między sobą choćby jednego słowa. Konferencja potoczyła się swym zwykłym torem - padały pytania dotyczące zakończonego właśnie wyścigu, kierowcy opowiadali. Temat wyczerpano i nagle ktoś z sali rzucił: "Jak długo jeszcze potrwa zanim choćby złagodzicie swój spór?" Nastała chwila grobowej ciszy. Zgromadzeni dziennikarze oraz miliony telewidzów wstrzymali oddech, bo nikt nie miał pojęcia, co się stanie. Prost: "Próbowałem podać Ayrtonowi rękę przy okazji pierwszego wyścigu sezonu, w Phoenix. Zapytajcie go." Senna: "Nie sądziłem, by jego gest był szczery. Gdybym uznał go za szczery, z pewnością uścisnąłbym jego dłoń. Nie jest łatwo zapomnieć to, co stało się między nami w poprzednim sezonie. Jednakże, mimo, że nie mamy ze sobą wiele wspólnego, to dzielimy taką samą pasję, związaną z Formułą 1 i jest to bardzo ważne dla nas obu. Jeśli on jest w stanie powiedzieć tutaj, przy wszystkich, że jest szczery, przyjmę to bez żadnego problemu." Prost: "Tak, to jest bardzo ważne. Ayrton ma rację. On ma swój pogląd na to, co stało się w zeszłym roku, ja mam swój. Cokolwiek to było, chciałbym o tym zapomnieć. Rzeczywiście, ten sport jest w równym stopniu moją i jego pasją. Wierzę w to, że bardzo się zmieniłem od zeszłego roku i, być może, pewne rzeczy rozumiem lepiej, niż wtedy. Myślę, że dobrze by było dla naszego sportu, gdybyśmy do ostatnich czterech wyścigów sezonu mogli podejść razem, pogodzeni. Więc jeśli Ayrton nie ma nic przeciwko temu..." Podali sobie ręce, a sala, instynktownie, zareagowała aplauzem. Senna i Prost zaczęli się nawzajem poklepywać po plecach.

Przyjaźń nie trwała jednak długo. O tytule mistrzowskim znowu miał zadecydować wyścig o Grand Prix Japonii i zadecydował - tym razem jednak to Senna, na pierwszym łuku, zaraz po starcie, wjechał w Ferrari Prosta, który musiał zwyciężyć, by zachować szanse na tytuł. Kolizja ta przesądziła więc sprawę tytułu na korzyść Brazylijczyka (zobacz zdjęcia).
"Muszę powiedzieć, że modliłem się o restart" - przyznaje Ramirez. "Takie rozstrzygnięcie uważałem za złe. Tak samo złe, jak rok wcześniej. Ayrton wrócił piechotą do garażu i usłyszał rozmowy o przerwaniu wyścigu, na co zareagował wściekłością. Ja jednak, miałem nadzieję na restart. Publiczność została oszukana. Moje uczucia nie miały nic wspólnego z tym, że jakoby wciąż kibicowałem Prostowi. Nic z tych rzeczy. Ferrari było dobre, ale mogliśmy ich pokonać, jestem tego pewien. Chciałem jednak, żebyśmy dokonali tego na torze..."

Rywalizacja, zdaniem Ramireza trwała aż do Adelaidy 1993, kiedy to Prost startował w swoim ostatnim Grand Prix, a Senna w swoim ostatnim wyścigu w barwach McLarena. Były jednak pewne zmiany.
"Tak bardzo starałem się ich pogodzić w 1990, sprawić, by zapomnieli o poprzednim roku. Mówiłem Ayrtonowi, że Alain ma dobry samochód i że wielokrotnie będą razem na podium. On tylko powiedział: `Nie ma [przekleństwo] mowy!`
Ale później Ayrton zmiękł. Ostatecznie, uścisnęli sobie ręce i wymienili parę zdań.
Pamiętam Portugalię w 1992 roku, urządziliśmy wtedy oficjalny obiad teamu McLaren, najlepszy, jaki pamiętam - w restauracji Cascais. Wszyscy na nim byli: ludzie Marlboro, Mansour Ojjeh, Ron, jego żona Lisa, dwaj kierowcy [Senna i Berger], cała ekipa. Nastrój był podniosły, wszyscy przygotowali mowy. Ale był to także dzień, kiedy Ayrton dowiedział się, że w 1993 w Williamsie będzie jeździł Alain, a nie on. Widziałem go pijącego już wcześniej, ale wtedy to się naprawdę ściął. Smakowała mu whisky i pił jeden drink za drugim. Później poszliśmy do nightclubu, a Emerson Fittipaldi musiał go zanosić do domu!
Ale ponad wszystko, moim najbardziej szczególnym wspomnieniem tej dwójki była Adelaida 1993. Ayrton był zdeterminowany pokonać Prosta tego dnia - w ostatnim wyścigu Prosta, w ich ostatniej bitwie - i pojechał fantastycznie. To zwycięstwo było 104. zwycięstwem McLarena, rekordowym wówczas zwycięstwem; Ayrton i Alain podali sobie ręce; było wzruszenie. Tina Turner
(74 kB), która tego wieczoru koncertowała w Adelaidzie, wprowadziła Ayrtona na scenę i zaśpiewała dla niego Simply the Best.
Wiele nakręcono hołdów dla Ayrtona, większość z nich zawiera z resztą sceny z tego wyścigu. Fuji TV przesłała mi ich całą kolekcję, ale nawet ich nie rozpakowałem. Po prostu nie mógłbym ich obejrzeć. Gdybym to zrobił, na pewno bym się rozkleił.
Zastanawiam się tylko, czy za mojego życia, będziemy mieli jeszcze sezon z dwoma takimi kierowcami, kierowcami tak wielkiego kalibru.
To był bardzo szczególny okres."

prost10.jpg (27895 bytes)

 

powrót do góry

powrót do miejsca, z którego tu trafiłeś