mały Ayrton w swoim gokarcie przed domem

"Kiedy miałem jakieś osiem, dziewięć lat, posiadałem już prawdziwego gokarta. Był on dla mnie duży, bo przecież byłem jeszcze mały i leciutki, dlatego mój gokart był szybki w porównaniu do gokartów innych osób. Często jeździłem z innymi na pobliskim torze [Parque Anhembi - A.J.], tak dla zabawy, w weekendy. Pewnego dnia było tam tak dużo bawiących się ludzi, że zdecydowano się zorganizować wyścig. Pytano mojego ojca, czy pozwoli także mnie wziąć udział - ja miałem osiem czy dziewięć lat, a byli tam faceci po osiemnaście, dwadzieścia czy dwadzieścia pięć lat - i ojciec, oczywiście, trochę bał się o mnie, ostatecznie jednak się zgodził.
Pozycje startowe były losowane - w czyimś hełmie umieszczono losy z odpowiednimi numerkami, odpowiadającymi kolejnym pozycjom, i ponieważ ja byłem tym maluchem, powiedzieli mi, żebym losował jako pierwszy. I wyciągnąłem numer 1! Byłem na pole position!
J
To był mój pierwszy smak współzawodnictwa, chociaż była to tylko zabawa. Pamiętam, że prowadziłem przez trzydzieści okrążeń na czterdzieści, bo mój gokart był dla nich za szybki - miałem nad nimi przewagę bycia lekkim. Przez ostatnie pięć okrążeń byłem drugi czy trzeci, a gość jadący za mną, był szybszy ode mnie w łukach, ale na prostej nie mógł mnie wyprzedzić. Ostatecznie uderzył we mnie od tyłu i wypadłem z toru. Nie ukończyłem, ale to była dobra zabawa. Mam bardzo miłe wspomnienia."

powrót do miejsca, z którego tu trafiłeś