historia Owena O`Mahony, pilota i przyjaciela Ayrtona Senny, czyli...

Owen O`Mahony

 

Ayrton Senna był zajętym człowiekiem, który wiele podróżował. Na dwóch kontynentach prowadził swoje interesy, ścigał się na całym świecie. Miał domy w Brazylii, w Portugalii i w Monako. Na swoje szczęście był też człowiekiem bardzo bogatym. Mógł sobie pozwolić na własny samolot British Aerospace HS 125, kosztujący 12 milionów dolarów. Dla nas brzmi to może jak fanaberia i fochy znudzonego milionera, ale prawda jest taka, że na pewnym etapie, rzeczy wydające się fanaberiami, stają się, po prostu, narzędziami pracy.

"Kupił samolot, ale najwyraźniej miał jakieś problemy z brazylijskimi pilotami" - opowiada Owen O`Mahony. "Zadzwonił więc do British Aerospace i poprosił o pilota z Anglii. I tak wysłano mnie do Brazylii. Mówiąc szczerze, nie byłem wcale fanem Formuły 1, ale mimo to nazwisko 'Ayrton Senna' nie było mi obce."
Później jednak Owen oglądał wszystkie wyścigi. "Zwykle czekałem na Ayrtona na lotnisku i starałem się oglądać wyścig w telewizji. Udawało mi się to 99 razy na 100."

"Już wtedy byłem w lotnictwie od lat, miewałem na pokładzie takich ludzi jak Idi Amin (dyktator ugandyjski w latach 1971-79 - przyp. A.J.), ale zaczynałem się już zastanawiać, czy chcę mieć nadal do czynienia z wielkimi tego świata."

"Ayrton potrzebował jakichś sześciu miesięcy, by pierwszy raz się do mnie uśmiechnąć. Ale od tego momentu, podczas wspólnych lotów, rozmawialiśmy o wszystkim, co niosło ze sobą życie. Był absolutnie fascynującym rozmówcą i fascynujące było obserwowanie pracy jego umysłu. Nigdy nie otwierał ust, nie zastanowiwszy się nad tym, co ma powiedzieć. Przenigdy. Oczywiście, bywały też momenty, w których po prostu się wyłączał i słuchał muzyki lub spał - wszystkie osiem foteli w samolocie można było rozkładać."

"Wydaje mi się - i mam z tego satysfakcję - że pomogłem mu w kwestii poczucia humoru. Sam zwykle spoglądam na sprawy z takiej perspektywy, by widzieć je w sposób zabawny, przynajmniej niektóre ich aspekty. Nauczyłem go pewnego żartobliwego powiedzonka, którego później z resztą użył przeciwko mnie: 'jak długo już dla mnie pracujesz, nie licząc jutra?'"
Przy innej okazji Owen opowiada: "Adriane Galisteu [towarzyszka życia Ayrtona - przyp. A.J.] była piękną dziewczyną. Mam zdjęcie, na którym się obejmujemy. Pokazałem je kiedyś Ayrtonowi i powiedziałem: 'Widzisz? Oto dowód, że ona woli starszych mężczyzn', a on na to: 'Owen, przypomnę sobie o tym, kiedy będziemy negocjować twój następny kontrakt!' A kiedyś w Monako powiedziałem mu: 'Zabierz jej wszystkie karty kredytowe i nawet nie pokazuj swoich', a on odparł, że to żaden problem. 'To jest najlepsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek znałem. Jedyne, czego chce, to iść do McDonalda!'"
O`Mahony wspomina jeszcze jedną anegdotę, związaną z tradycyjną, przedsezonową sesją testową na torze Imola. Po testach Senna miał jeszcze zostać na odprawie, ale chciał, by jego bagaż znalazł się już w samolocie. Owen miał więc przeładować ten bagaż z samochodu Ayrtona do swego auta i pojechać z nim na lotnisko, gdzie Ayrton miał dojechać po skończonej odprawie. W skład bagażu wchodziła, między innymi, aktówka Senny, zawierająca ważne dokumenty. "Nie spuszczaj jej z oka" brzmiało pouczenie (czy raczej prośba). Pilot zaczął przenosić bagaż z samochodu do samochodu, po kolei, po jednej rzeczy. Kiedy podszedł do auta Ayrtona po raz ostatni, po rzeczoną aktówkę, okazało się, że bagażnik jest pusty, a aktówka, najwyraźniej, została skradziona. "Zobaczyłem przed oczami całą swoją karierę pilota Senny, niczym tonący człowiek, który ponoć widzi przed oczami całe swoje życie. Paszport Ayrtona, pieniądze, karty kredytowe, licencja pilota śmigłowca i wszystko, co było w aktówce - poszło. Rozejrzałem się wokoło i zobaczyłem, że ludzie dziwnie mi się przyglądają i obserwują moje zaniepokojenie. Każdy z nich mógł to zrobić." Pomału twarze wpatrzone w Owena zaczęły się uśmiechać, a wreszcie śmiać. Zza maski samochodu wyjrzała na moment znajoma postać, by posmakować widoku zakłopotanego pilota. Schowała się, znów wyjrzała. Naturalnie, był to Ayrton, naturalnie z aktówką w ręce i naturalnie, cały w skowronkach. Zabrał aktówkę, kiedy O`Mahony nosił inne rzeczy i nie patrzył. Owen mu wtedy powiedział: "Nie zapomnę ci tego. A pamięć mam bardzo dobrą!"

Przed O`Mahonym nikt nie zaproponował Ayrtonowi "przejęcia sterów" w jego własnym samolocie. Senna też nie pytał, czy może. Ale pewnego dnia zwrócił się do Owena: "Jaki jest teraz wiatr w Faro (miasteczko na południu Portugalii, gdzie Senna miał dom, będący jego europejską "bazą" - przyp. A.J.)?" Pilot domyślił się, o co chodzi, ponieważ już wcześniej między nim i jego szefem wytworzyła się swoista nić porozumienia. "Naturalnie nie robiliśmy nic podobnego podchodząc do Heathrow (międzynarodowe lotnisko w Londynie - przyp. A.J.) i tego typu miejsc. Faro natomiast, wieczorami, było bardzo cichym, spokojnym lotniskiem. Ayrton za sterami swego samolotu był szczęśliwy jak dziecko, a co mnie uderzyło to to, że nigdy nie trzeba mu było niczego dwa razy powtarzać. Jego koordynacja ruchów, czucie, były wprost zadziwiające."
Charakterystyczna rzecz, że bardzo podobne słowa padały z ust niemal każdego, kto obserwował Ayrtona wykonującego czynności wymagające koncentracji, precyzji, koordynacji. Tak było przy okazji modeli latających, które były prawdziwą pasją Senny, w najróżniejszych grach, w które Ayrton w młodości grał ze swymi przyjaciółmi, czy wreszcie za kierownicą samochodu, także wtedy, kiedy dany jego rodzaj stanowił dla niego absolutne novum (jak w tekście "Rajdowiec").

"Poza sezonem wyścigowym samolot nie był Ayrtonowi potrzebny, odstawiałem go więc do Wielkiej Brytanii. Od czasu do czasu latałem nim, by utrzymać go we właściwej formie. Kiedyś wynikła z tego zabawna sytuacja. Przy okazji takiego właśnie lotu, miałem na pokładzie byłego francuskiego prezydenta, Valery`ego Giscard d`Estaing`a, który wybierał się na weekend do Hiszpanii i zamierzał go spędzić w strzelnicy. Kiedy następnym razem leciałem z Ayrtonem, ni stąd ni zowąd zadał mi pytanie: 'Jak to jest, że mimo tych swoich mafijnych (!!!) znajomości, nie jesteś w stanie załatwić mi miejsca w teamie Williamsa?' To było w czasie, kiedy negocjował z tą ekipą. Współpracował z nią wówczas, oczywiście, francuski gigant samochodowy, Renault. Byliśmy wtedy na kilku poufnych spotkaniach z Frankiem Williamsem."

O`Mahony, jakkolwiek będący cenionym pilotem, to jednak również, po prostu, człowiekiem z ulicy, przekonał się z pierwszej ręki, czym jest życie gwiazdy światowego formatu. Przy okazji pilot opowiada: "Ayrton miał niewiarygodny wpływ na ludzi. Pamiętam, jak kiedyś wylądowaliśmy w Săo Paulo i natychmiast musiałem wyłączyć silniki, bo ludzie, wiedząc że miał przylecieć, wtargnęli na płytę lotniska i biegli w stronę samolotu!"

Kiedyś Senna zwierzył się Owenowi, że nie zamierza przestać się ścigać, dopóki nie zdobędzie sześciu tytułów mistrzowskich, a więc o jeden więcej, niż rekordzista, Juan-Manuel Fangio, który wedle słów O`Mahony`ego, był "bohaterem Ayrtona". Niestety, Senna nie zdołał zrealizować tego marzenia. Co ciekawe, zdobycie tych trzech dodatkowych tytułów mogłoby nie być takie trudne, gdyby nie wypadek na Imoli. Odchodząc nieco od tematu, wyjaśniam dlaczego: w 1994 roku, mimo perfekcyjnego początku sezonu dla Michaela Schumachera, Damon Hill, zwyciężając w ostatnim wyścigu sezonu, mógł zapewnić sobie tytuł mistrzowski. Na Imoli Senna miał tylko 6 punktów mniej od Hilla, a był od Anglika o wiele szybszy (nieraz o ponad sekundę na okrążeniu w identycznym samochodzie). Skoro Hillowi udało się doprowadzić do australijskiego "showdown", Senna najpewniej zapewniłby sobie tytuł już wcześniej. Przyznał to z resztą sam Schumacher. W 1995 roku czekałaby Ayrtona ciężka przeprawa z Schumacherem, który wówczas dysponował silnikiem Renault, takim samym, jakie miały Williamsy, znajdujące się znowu w chwilowej zapaści. Nie twierdzę, że wtedy Senna przegrałby z Niemcem, wręcz przeciwnie, ale jest to kwestia względnie problematyczna, dlatego sezonu `95 nie wliczam. Natomiast lata 96 i 97 to znowu sezony dominacji bryrtyjskiego teamu (i zwycięstwa Hilla i Villeneuve`a - którego z nich nie pokonałby Ayrton Senna?).
Ron Dennis zarzeka się, że "Senna był jedynie wypożyczony" i że "gdyby przyszło do skończenia kariery, Ayrton zrobiłby to jako kierowca McLarena". Trudno jednak byłoby mu skończyć, gdyby w `98 wrócił do stajni Dennisa. Lata `98 i `99 bezsprzecznie należały bowiem do... McLarena. Gdyby więc sprawy potoczyły się tym torem, a wiele wskazuje na to, że tak właśnie by się stało, Ayrton Senna mógłby być nawet OŚMIOKROTNYM Mistrzem Świata! Brzmi to nieprawdopodobnie, ale jeśli przemyśli się powyższe rozważania, to dochodzimy do wniosku, że było to nie tylko możliwe, ale prawdopodobne. W każdym razie, umiejętności, talent, ambicja, poświęcenie Ayrtona, a także klasa teamów, które prawdopodobnie przez resztę swej kariery by reprezentował, pozwoliłyby mu na to. Czy by zdołał, tego się, niestety, nie nie dowiemy.

Według pierwszych ustaleń, jakie zapadły 1.V.1994 r., O`Mahony był tym, który miał zabrać Ayrtona z powrotem do Brazylii. Pilot dowiedział się jednak, że wejście do samolotu jest zbyt wąskie i że nie zmieści się w nim trumna. "Bardzo bym chciał być pilotem w jego ostatniej podróży do Brazylii, o tak, o tak... Ostatnie postanowienie naszego kontraktu mówiło, że mam go bezpiecznie dostarczyć do domu. To byłaby bardzo bolesna podróż, bardzo bolesna, ale byłaby zaszczytem." Ostatecznie, ciało Senny z Bolonii zostało zabrane, wojskowym samolotem, do Paryża, a stamtąd, brazylijskim, rejsowym McDonnelem Douglasem MD-11 (linii Varig), do Săo Paulo. Na znak szacunku, przed lotem RG723 Varig zdemontował jedną sekcję w business class swego samolotu i tam przygotował miejsce dla Ayrtona. Zwyczajna praktyka w tego typu sytuacjach polegała na wydzieleniu odpowiedniego miejsca w luku. Ale to nie była zwyczajna sytuacja. To był Ayrton Senna.
Owen przetransportował HS125 do Southampton, jego zwykłej bazy i miejsca serwisowania. Wedle jego słów, samolot stoi tam do dzisiaj.

Dziękuję Kubie Karasiowi i Jego Mamie (!!!) za udostępnienie mi zdjęć oraz materiału źródłowego

powrót do miejsca, z którego tu trafiłeś